Minimalizm w praktycznych dodatkach – jak mniej znaczy więcej

Minimalizm w praktycznych dodatkach - jak mniej znaczy więcej - 1 2025

Gdy przedmioty przestały rządzić moim życiem

Pamiętam ten moment, gdy stojąc przed zatłoczoną półką w kuchni, nie mogłam znaleźć zwykłej łyżki. Wśród gadżetów do awokado, elektrycznych mieszadeł i specjalnych przyrządów do spaghetti, zgubił się cel posiadania tych wszystkich rzeczy. To był punkt zwrotny – zaczęłam rozumieć, że prawdziwy luksus to nie nadmiar, ale precyzyjnie dobrana ilość.

Mit wielofunkcyjności

W sklepach kuszą nas przedmioty, które robią wszystko. Tylko czy naprawdę potrzebujemy podgrzewacza kubków z funkcją Bluetooth? W moim przypadku okazało się, że te cudowne rozwiązania często zajmują miejsce i komplikują życie. O wiele lepiej sprawdziła się stara, dobra termokarka – cicha, niezawodna, bez zbędnych funkcji.

Mój znajomy, który prowadzi mały warsztat stolarski, pokazał mi kiedyś swój zestaw narzędzi. Wszystko, czego potrzebuję, mieści się w tej jednej skrzynce – powiedział. Patrząc na precyzyjnie dobrane dłuta i pilniki, zrozumiałam, że prawdziwy profesjonalizm polega na znajomości narzędzi, a nie na ich ilości.

Przedmioty, które zasługują na naszą uwagę

Wymieniłam ostatnio wszystkie plastikowe pojemniki na żywność na trzy szklane – różnej wielkości, ale pasujące do siebie. Efekt? Nigdy nie mam problemu z dopasowaniem pokrywki, a sprzątanie kuchni stało się błyskawiczne. To drobna zmiana, która dała mi więcej niż dziesiątki kolorowych pojemników z promocji.

Podobnie zrobiłam z ręcznikami. Zamiast dziesięciu różnokolorowych, mam teraz pięć białych, tego samego rozmiaru i faktury. Brzmi nudno? Może, ale za to nigdy nie muszę zastanawiać się, który pasuje do łazienki, a który zabrać na basen.

Minimalizm sensoryczny – nie tylko wygląd

Zauważyłam, że im mniej przedmiotów w pokoju, tym bardziej doceniam ich jakość. Kupiłam ostatno jedną, ale naprawdę dobrą doniczkę z wypalanej gliny. Jej faktura, kolor i sposób, w jaki wygląda w świetle zachodzącego słońca, daje mi więcej przyjemności niż dziesięć plastikowych osłonek.

Mój znajomy fotograf opowiedział mi kiedyś o swoim podejściu do sprzętu. Wolę jeden obiektyw, który znam na wylot, niż torbę pełną sprzętu, którego nie potrafię wykorzystać – powiedział. To podejście zmieniło również moje myślenie o przedmiotach codziennego użytku.

Małe kroki do większej wolności

Nie musisz od razu pozbywać się połowy domu. Zacznij od jednej szuflady. Albo – co lubię najbardziej – od tzw. limitu powierzchni. Wyznacz sobie na przykład, że wszystkie kubki muszą zmieścić się na jednej półce. Jeśli chcesz dodać nowy, musisz najpierw coś usunąć.

Pamiętaj, że minimalizm to nie religia. Jeśli masz kolekcję, która sprawia ci prawdziwą radość – zachowaj ją! Chodzi o to, by otaczać się tylko tym, co naprawdę ma dla nas znaczenie. Jak powiedziała mi kiedyś starsza pani w sklepie z antykami: W życiu warto mieć tylko te rzeczy, na których widok serce bije ci szybciej. I chyba właśnie o to chodzi.

Dziś, patrząc na swoją przestrzeń, widzę nie puste półki, ale wolność. Wolność od ciągłego sprzątania, od presji posiadania, od chaosu nadmiaru. I choć moja droga do minimalizmu wciąż trwa, już teraz wiem, że mniej naprawdę może znaczyć więcej. Tylko musimy sami zdecydować, co jest dla nas tym więcej.